Wiosna

Z okazji równonocy wiosennej życzę Wam wszystkim (i sobie) samych dobroci i oby ciepłe, wiosenne dni przyszły jak najszybciej.

Ostatnie miesiące, od września począwszy, były dla mnie niełatwe.

Sprzedaż mieszkania i oczekiwanie na wybudowanie nowego - nie spodziewałam się, że to będzie takie trudne. Mieszkać w obcym, nie swoim domu, z nie swoimi sprzętami, bez swojego łóżka.

Do tej pory zdarzało się to tylko na wakacjach, jakiś wynajęty domek lub pokój, z wystrojem rodem z PRLu, z ohydnymi naczyniami z arcorocu, z zaniedbaną łazienką, w której pobyt ogranicza się do niezbędnego minimum.

W sierpniu wydawało mi się, że bez problemu dam radę, to tylko głupich parę miesięcy.

Okazało się, że to nie jest jednak dla mnie takie łatwe, mimo upartego powtarzania sobie, że inni mają gorzej, mieszkają w suterenie bez okna albo wcale nie mają dachu nad głową.

Tak, w porównaniu z nimi niewątpliwie miałam luksus.

Ale psychicznie nie dałam sobie z tym rady.

Nie wierzyłam, że kiedyś przyjdzie wiosna.

Ale przyszła, przynajmniej ta astronomiczna.

Nie mieszkam jeszcze w swoim domu, ale staje się to coraz bliższe (tfu!).

Namacalne.

Jest 17:56, a za oknem wciąż szarawo, słońce dopiero zachodzi.

Za tydzień zmieniamy czas i będzie jasno także o 19.

Będziemy mogli zacząć działać i wykańczać nasz dom, mając cichą nadzieję, że to nie on wykończy nas.

Będzie dobrze.

Musi.

I wrócę do gotowania, pieczenia i blogowania.

Komentarze