Wakacje 2019 - Puławy, Kazimierz Dolny
Rok temu, po powrocie z Majorki, moje Starsze Dziecko powiedziało: "A może w przyszłym roku zwiedzimy coś w Polsce?".
Przed dwa lata z rzędu byliśmy w ciepłych krajach i choć było przyjemnie i urokliwie, doszłam do dwóch wniosków.
Po pierwsze - hotelowe wakacje "all-excuse me" zdecydowanie nie są dla mnie. Nie czerpię przyjemności z leżenia plackiem na plaży lub nad basenem. Owszem, dobrze jest odpocząć, pogapić się na horyzont i lazur południowego morza. Spokojnie wejść do wody, nie bojąc się szoku termicznego.
Ale jeśli co drugi, trzeci dzień nie zmienię widoku i otoczenia - czuję się jak w złotej klatce. Chcę wiedzieć co jest poza hotelem, za najbliższym rogiem, dokąd prowadzi ta ścieżka i co ciekawego można zobaczyć w innym miasteczku.
Drugi aspekt - upał. Zdecydowanie jestem Człowiekiem Północy. Męczą mnie wysokie temperatury, robi mi się słabo, nie mam siły zwiedzać w oślepiającym słońcu.
W związku z tym z przyjemnością przystałam na propozycję Dziecka, a zaintrygowana opowieścią mojej Cioci o pięknie Przemyśla i Krasiczyna, wymyśliłam objazdową wycieczkę po południowym-wschodzie Polski.
Zaczęliśmy od Radomia, gdzie przenocowaliśmy u naszej rodziny. Zrobiliśmy spacer po mieście, które w ostatnich latach bardzo pozytywnie się zmienia.
Następnego ranka ruszyliśmy w stronę Kazimierza Dolnego. Po drodze mijaliśmy Puławy i moja Mama zaproponowała zwiedzanie Pałacu Czartoryskich.
Po pałacowym trawniku przechadzały się pawie, a dwie pawiowe mamy miały młode!
Na zdjęciu nie widać, ale karnie chodziły za mamą gęsiego. Przeurocze zjawisko.
Pałac w środku dość ciekawy, z interesującą klatką schodową.
Dzieci oczywiście najbardziej interesowała broń i zbroje.
Rzuciliśmy też okiem na pałacowy park, z pięknymi starymi drzewami.
Z Puław ruszyliśmy dalej, do Kazimierza Dolnego i zaczęlismy od Wzgórza Trzech Krzyży.
Później spacerowaliśmy uliczkami i bulwarem wzdłuż Wisły, z przerwą na obiad.
Sporo ludzi w Kazimierzu. Miasteczko ładne, ale nie zachwyca.
Bardzo ładny widok z wieży.
Ale kogut średni, niestety.
Ciąg dalszy nastąpi :)
Przed dwa lata z rzędu byliśmy w ciepłych krajach i choć było przyjemnie i urokliwie, doszłam do dwóch wniosków.
Po pierwsze - hotelowe wakacje "all-excuse me" zdecydowanie nie są dla mnie. Nie czerpię przyjemności z leżenia plackiem na plaży lub nad basenem. Owszem, dobrze jest odpocząć, pogapić się na horyzont i lazur południowego morza. Spokojnie wejść do wody, nie bojąc się szoku termicznego.
Ale jeśli co drugi, trzeci dzień nie zmienię widoku i otoczenia - czuję się jak w złotej klatce. Chcę wiedzieć co jest poza hotelem, za najbliższym rogiem, dokąd prowadzi ta ścieżka i co ciekawego można zobaczyć w innym miasteczku.
Drugi aspekt - upał. Zdecydowanie jestem Człowiekiem Północy. Męczą mnie wysokie temperatury, robi mi się słabo, nie mam siły zwiedzać w oślepiającym słońcu.
W związku z tym z przyjemnością przystałam na propozycję Dziecka, a zaintrygowana opowieścią mojej Cioci o pięknie Przemyśla i Krasiczyna, wymyśliłam objazdową wycieczkę po południowym-wschodzie Polski.
Zaczęliśmy od Radomia, gdzie przenocowaliśmy u naszej rodziny. Zrobiliśmy spacer po mieście, które w ostatnich latach bardzo pozytywnie się zmienia.
Następnego ranka ruszyliśmy w stronę Kazimierza Dolnego. Po drodze mijaliśmy Puławy i moja Mama zaproponowała zwiedzanie Pałacu Czartoryskich.
Po pałacowym trawniku przechadzały się pawie, a dwie pawiowe mamy miały młode!
Na zdjęciu nie widać, ale karnie chodziły za mamą gęsiego. Przeurocze zjawisko.
Pałac w środku dość ciekawy, z interesującą klatką schodową.
Dzieci oczywiście najbardziej interesowała broń i zbroje.
Rzuciliśmy też okiem na pałacowy park, z pięknymi starymi drzewami.
Z Puław ruszyliśmy dalej, do Kazimierza Dolnego i zaczęlismy od Wzgórza Trzech Krzyży.
Później spacerowaliśmy uliczkami i bulwarem wzdłuż Wisły, z przerwą na obiad.
Sporo ludzi w Kazimierzu. Miasteczko ładne, ale nie zachwyca.
Bardzo ładny widok z wieży.
Ale kogut średni, niestety.
Ciąg dalszy nastąpi :)
Komentarze
Prześlij komentarz