Karmelowe blondie ze slow cookera

Stanowczo zbyt rzadko się przeprowadzam.

Patrząc z perspektywy włożonego wysiłku - i dobrze. Im rzadziej, tym lepiej, zapewniam.

Ale może nabyłabym wprawy i nie traktowała tego zjawiska jako katastrofy. 

Przez ostatnie trzy tygodnie żyłam w rozkroku między dwoma mieszkaniami. W nowym sprzątaliśmy i usiłowaliśmy uczynić je odpowiednim do zamieszkania, w starym pakowałam dobytek w kartony, jednocześnie dokonując selekcji: to do wywalenia, to do oddania, to do zmagazynowania u koleżanki na bliżej nieokreślony czas.

Jednocześnie usiłowałam chodzić do pracy, odwozić i odbierać Młodsze Dziecko z przedszkola (Starsze już radzi sobie samo), robić zakupy spożywcze i gotować obiady.

Nawet w międzyczasie udało mi się pojechać do Wrocławia na koncert Rammstein i wrócić do domu o 4 nad ranem.

To był bardzo intensywny czas, ale pomału wychodzimy na prostą. Mieszkamy w nowym miejscu już od ponad tygodnia, stare mieszkanie prawie puste, pozostało tylko zabrać kilka siatek, umyć podłogi i przekazać klucze.

Ładunek różnych emocji, lęku pomieszanego z radością, niechęci z nadzieją.

Być może dlatego wróciła chęć do gotowania. To dobrze mi znana przestrzeń, na której mogę się skupić, schować przed strachem i zrelaksować.

Czasu za to było dużo mniej, a teraz jeszcze nie moja kuchnia, nie moje sprzęty, różne ograniczenia...

Zasiedliłam ją swoimi przyprawami, kilkoma naczyniami i staram się z nią zaprzyjaźnić.

Niestety - nie ma w niej piekarnika.

Są dużo gorsze nieszczęścia, więc staram się nie dramatyzować. Choć ciężko nam z myślą, że na razie nie ma mowy o zapiekankach, ciastkach itp.

Pozostają nam jednak przepisy "bez pieczenia", serniki na zimno i... slow cooker.

Tak, slow cooker. Też nie wiedziałam, że można przygotować w nim deser. Okazało się jednak, ze internet pełen jest różnych propozycji i pomysłów na użycie tego sprzętu. Nawet można upiec w nim bułki cynamonowe!

Są już na mojej liście, rzecz jasna.

Tymczasem postanowiłam wykorzystać krówki zalegające w szafce i zrobiliśmy z Młodszym waniliowe ciasto z karmelowym sosem.


Proste jak drut i względnie szybkie. Czas pieczenia miał wynosić od 2,5 do 3h, ale skończyło się na 2.


Ponieważ skończył mi się jasny cukier muscovado, dokonałam małej modyfikacji i użyłam zwykłego cukru oraz ciemnego muscovado. Ograniczyłam ilość o połowę, jak zwykle, i slusznie. Jest mocno słodkie. Ale bardzo smaczne!

Zjedliśmy wszyscy, na ciepło. Porcja nie jest duża, wystarczy dla czworga na jedno popołudnie.




Przepis pochodzi z blogu Taste and Tell.

Jeśli macie slow cooker, polecam :)


Przepis (z małymi modyfikacjami):

szklanka mąki pszennej
łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
1/4 szklanki cukru
1/4 szklanki ciemnego cukru muscovado
56g miękkiego masła
łyżeczka ekstraktu z wanilii
1/2 szklanki mleka
12 krówek, pokrojonych na 4 części
pół szklanki wrzątku

W misce wymieszać mąkę z proszkiem i solą, odstawić.

Masło utrzeć z jasnym cukrem na puszystą masę. Dodać wanilię. Wsypać 1/3 mąki, zmiksować, dolać 1/3 mleka, zmiksować - i tak dalej, aż do wyczerpania składników. Wsypać pokrojone krówki, wymieszać.

Ciasto wyłożyć równo na dno slow cookera.

Cukier muscovado zalać wrzątkiem, wymieszać do rozpuszczenia cukru. Wylać równomiernie na ciasto w slow cookerze.

Przykryć i nastawić na mocne grzanie (high). Piec 2 godziny lub do suchego patyczka.


Komentarze