Wakacje 2019 - Lublin

Puławy i Kazimierz to tak naprawdę tylko krótkie przystanki, pierwszy nocleg i dłuższy pobyt zaplanowalismy w Lublinie.


Mieszkaliśmy na ul. Karmelickiej, rzut beretem od Krakowskiego Przedmieścia i Rynku.

W Lublinie byłam tylko raz, dawno temu, przejazdem i nie pamiętałam niczego. Nie wiedziałam więc czego się spodziewać.

Zaczęliśmy od placu Litewskiego z wielką fontanną i dwoma świetnymi placami zabaw, a potem było tylko lepiej.





Uzupełniłam braki w wykształceniu, dowiedziałam się, że Józef Czechowicz był lubelskim poetą, a Tata opowiedział nam, że zginął w pierwszych dniach II wojny światowej, podczas bombardowania miasta.

Weszliśmy na Wieżę Trynitarską, z której roztacza się piękna panorama Lublina.









Lublin jest naprawdę ładnym miastem i mam wrażenie, że ludzie żyją tam spokojniej. Na ulicach nie ma takiego hałasu i pośpiechu, jak np. w Warszawie. Oczywiście wiem, że jest to o wiele mniejsze miasto, niż stolica i nawet mniejsze niż mój rodzinny Poznań, ale jednak miło mnie zaskoczyło spokojem i uprzejmością ludzi w sklepach i na ulicach.









Urokliwe Stare Miasto, z pięknymi kamienicami i wąskimi uliczkami, lekko pochyłe, bo Lublin jest położony na wzgórzach.

Ma bardzo ładny herb


Herb 

Widoczny m.in. na studzienkach, które bardzo lubię fotografować.


Donżon - baszta zamkowa, w której w czasie II wojny mieścił się jeden z najcięższych oddziałów więzienia. 


Trafiła do niego również siostra mojej babci, złapana przez Niemców w Zamościu. Później wywieźli ją do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Niestety, nie przeżyła go. 

Siostra mojego Taty wspomina, że trafił do nich po wojnie list, właściwie kartka, z bezsensownymi z pozoru zdaniami. Coś o zupie, którą długo trzeba trzymać nad ogniem. 

Okazało się, że podgrzana nad płomieniem kartka ujawniła swą straszną treść - wymienione z nazwisk "króliczki", które nie przeżyły eksperymentów medycznych zbrodniarzy wojennych. Było tam również nazwisko siostry mojej babci.

Przez cały pobyt w Lublinie i później również w Zamościu, towarzyszyły mi myśli o II wojnie światowej i o społeczności żydowskiej, która przed wojną była przecież w Polsce tak liczna.

Na jednej ze ścian znalazłam długi mural.




Chociaż uczyłam się o tym w szkole i czytałam wiele książek, temat Holocaustu wrócił do mnie ze zdwojoną siłą. Wiem, że w Poznaniu też żyli Żydzi, ale wiadomo również, że inaczej postrzega się swoje miasto rodzinne, w którym żyje się i pracuje, a inaczej patrzy się z perspektywy turysty.

Na co dzień nie mamy czasu na wnikliwe zgłębianie historii swojego miasta. Kiedy zwiedzamy, zaczynamy się interesować i trafiamy np. na taką stronę internetową. Przeglądając ją, uświadamiamy sobie, że przed wojną był zupełnie inny świat, którego dzisiaj już nie ma.

Nie ma świata i nie ma tych ludzi.

To strasznie przykre.




Moja Babcia ze strony Taty miała 18 lat, gdy wybuchła wojna, więc doskonale pamiętała przedwojenny czas. Dziś już nie ma Babci, nie można zapytać o nic ani poprosić, by opowiedziała coś więcej.

Szkoda.



Komentarze