Wieniec drożdżowy z malinami i nutellą

Od razu się umówmy, że mój, ekhm, wieniec, wygląda na tyle abstrakcyjnie, że trzeba wykazać się pewną dozą wyobraźni i dobrej woli, by przyznać, że owszem, nawet podobny.

Nie od dziś jednak wiemy (w każdym razie przyznawałam się do tego często i głośno), że zdolności manualne oddalone są ode mnie o lata świetlne i właściwie już się z tym pogodziłam.

Moje dania i wypieki może piękne nie są, ale za to (przeważnie) smaczne.

Nie pretenduję do stanowiska "cukiernik roku", czy "dekorator sezonu", bo wiem, że choć zawsze staram się wznieść na wyżyny moich możliwości, zawsze coś tam wyjdzie krzywo, nierówno i z zachwianiem proporcji.

Moja ukochana autorka książek i programów kulinarnych - Nigella Lawson - zawsze podkreśla, że ma maślane (nomen omen!) łapy w sferze dekoracji i choć nie do końca jej wierzę (bo jej dzieła są jednak o niebo lepsze od moich), to przekonuje mnie argument, że po tort na tip top idzie się do sławnej cukierni, a jedzenie domowe nawet nie powinno być idealne z wyglądu, bo jest właśnie przygotowane przez nas samych, a nie sztab profesjonalistów.

Grunt żeby włożyć w to serce (wkładam) i zapał (również), a goście i tak będą zachwyceni, że zrobiłam to wszystko sama.

Tak się przynajmniej pocieszam jej słowami.

Oto więc mój własny, koślawy wieniec:

Przepyszny!

Najlepszy na ciepło, ale i na zimno bardzo smaczny.

Przepis z gatunku moich ulubionych, jeśli chodzi o ciasta drożdżowe - przygotowujemy wieczorem i zostawiamy na noc w lodówce.

Ten nawet można zostawić na 3 dni.

Nie ma tu praktycznie żadnego zagniatania - kolejna zaleta.

Jedyna trudność (dla mnie), to zaplecenie owego wieńca. Wyszło mi na tróję z minusem... naciąganą...

Oryginał wygląda tak.

Jest różnica, prawda?

Ale ponieważ ciasto mnie zachwyciło smakiem (jak również częstowane osoby), a przygotowanie go nie jest pracochłonne, będę ćwiczyć wytrwale, by dojść - jeśli nie do perfekcji, to do względnie zadowalających rezultatów.

Przepis:

14g suchych drożdży (2 saszetki)
600g mąki pszennej
50g cukru
400ml ciepłego mleka
50g masła (stopionego)
duże jajko (roztrzepane)
200g nutelli
200g malin
1-2 łyzki posiekanych orzechów laskowych (opcjonalnie, ja pominęłam)

Do miski wsypać drożdże, 400g mąki, cukier, szczyptę soli. W drugiej misce wymieszać mleko z jajkiem i stopionym masłem. Wlać do miski z mąką, wymieszać dokładnie drewnianą łyżką, przykryć przezroczystą folią i wstawić do lodówki na noc lub dłużej (do 3 dni).

Gdy chcemy już piec, nastawiamy piekarnik do180C góra/dół (lub 160C termoobieg), wyjmujemy ciasto z lodówki, dosypujemy brakujące 200g mąki i zagniatamy. Wykładamy na oprószony mąką blat i ugniatamy chwilę, po czym rozwałkowujemy na duży prostokąt.

Smarujemy nutellą, posypujemy malinami, które lekko dociskamy do powierzchni.

Zwijamy ciasto w wałek, wzdłuż krótszego boku, a następnie nacinamy z jednej strony i tniemy prawie do końca wałka - powinniśmy otrzymać dwa długie pasma ciasta, sklejone na jednym końcu - sposób ten można zobaczyć np. tutaj. Zaplatamy oba pasma i kładziemy na płaska blachę.

Posypujemy delikatnie cukrem i ewentualnie posiekanymi orzechami.

Pieczemy 30-40 minut (Piekłam 35 i wydaje mi się, że jeszcze 5 minut mogło posiedzieć, ale to kwestia piekarnika).

Lekko ostudzić i zajadać, najlepiej póki ciepłe.

Komentarze