Kto choruje w kwietniu?

No właśnie.

Kiedy wreszcie przyszła wiosna i można się nią cieszyć, cała nasza trójka legła zmożona chorobą.

Najpierw Starszy, potem Młodszy, a na końcu ja.

To najbardziej kłopotliwa sytuacja, bo dopóki ja chodzę, to dajemy radę - raz lepiej, raz gorzej, ale czuwam.

Kiedy padam ja - wszystko się wali. Jak w tej głupkowatej reklamie: mamy nie chorują (ojcom wolno??) oraz drugiej, równie dennej, w której dzieci jęczą: "mamo, chyba jestem chora", a mąż głosem umierającego łabędzia dodaje: "kochanie, mnie też coś bierze". I wtedy ona "swojej rodzinie" (bo przecież nie sobie, to jasne) podaje lek-jakiś-tam i za chwilę wszyscy radośnie biegną na wspólny spacer, zdrowi i pełni sił.

Naprawdę bardzo żałuję, że nie mam żony.




Komentarze