Kraków 2020

Skoro już byliśmy w okolicy, a droga z Zakopanego do Poznania jest tak długa, że aż się prosi, by ją czymś uprzyjemnić, postanowiłam na dwa dni zatrzymać się w Krakowie.

Poprzednio byłam tu dwa lata temu ze starszym synem, na koncercie Iron Maiden. Teraz przyjechaliśmy w trójkę i zaczęliśmy od Muzeum Lotnictwa Polskiego.


Bardzo fajnie zaprojektowane, począwszy od budynku, a na wielu eksponatach kończąc.



Słyszeliście o polskiej Kukułce? Amatorskim samolocie zbudowanym w PRL przez Eugeniusza Pieniążka? Powstał na początku lat 70, w mieszkaniu w bloku w Lesznie. Gotowe elementy, które nie mieściły sie na klatce schodowej były opuszczane na linach przez okno.


We wrześniu 1971r. Eugeniusz Pieniążek chcąc uciec z Polski wystartował z lotniska w Krośnie. Lecąc w bardzo trudnych warunkach pogodowych nad Czechosłowacją i Węgrami doleciał do Jugosławii. Po kilku miesiącach przedostał się do Szwecji i tam pozostał na emigracji. Sprowadził tam później samolot, a w roku 2006 przekazał go muzeum w Krakowie.






Nie sposób zapamiętać wszystkich historii i typów samolotów, ale naprawdę warto odwiedzić to muzeum. Oprócz wystawy w budynku jest jeszcze mnóstwo eksponatów na zewnątrz.







Samolot na zdjęciu powyżej brał udział w wojnie w Wietnamie. Pilotem był Amerykanin polskiego pochodzenia, major Donald Kutyna, który nazwał go "Polish Glider" dla podkreślenia swoich polskich korzeni. Oprócz tego namalował na samolocie orła w koronie i umieścił napis: "Yankee Air Polak". 
Dowiedzieliśmy się kolejnej ciekawej rzeczy.

Po zwiedzeniu muzeum pojechaliśmy na obiad do bardzo fajnej knajpy Well Done na Kazimierzu. Rozpieszczeni burgerami w naszym rodzimym Fat Bobie, poprzeczkę oczekiwań postawiliśmy wysoko. Trzeba przyznać, że Well Done spełniło nasze oczekiwania. Do tego moje serce skradł wystrój lokalu.





Hitem był żyrandol z puszek po zupie Campbell's, niestety nie uwieczniłam go na zdjęciu.

Po obiedzie pojechaliśmy się zakwaterować, a potem jeszcze zaliczyliśmy mały spacer po okolicy. Mieszkamy na Grzegórzkach, więc na Kazimierz mamy żabi skok.










Bardzo chciałabym posiąść taką przestrzeń:


Tymczasem na sąsiedniej ulicy:






Dotarliśmy w końcu na Wawel.






Trochę zmęczeni, wróciliśmy do domu. Dziś od rana padało, więc mogłam usiąść i opisać wczorajszy dzień.



Zobaczymy, czy uda nam się zrealizować plan na dziś. Stay tuned.

Komentarze