Placek kruchy na białkach

Gdy byłam mała, uwielbiałam przeglądać książkę mojej Mamy: "Ciasta, ciastka, ciasteczka".

Przewracałam nabożnie kartki, czytałam przepisy i planowałam które z nich upiekę - sama lub z Mamą.

Zaznaczałam delikatnie ołówkiem numery przepisów do zrobienia jak najszybciej, oraz marzyłam o tym, by kiedyś upiec je wszystkie.

Nie zajrzałam do niej od czasów liceum, ostatni raz chyba upiekłam coś z niej pod koniec podstawówki.

Jakiś czas temu znalazłam ją u mojej Mamy i poprosiłam o użyczenie mi jej na jakiś czas.

Książka wygląda dziś zupełnie inaczej, nie posiada okładki, kartki są w rozsypce, niektóre naprawdę w strzępach, ma poplamione strony, ale darzę ją wielkim sentymentem.

Przepisy w niej są nieco skąpe, biorąc pod uwagę dzisiejsze trendy. Przyzwyczajona jestem do opisu: "przygotować blachę o wymiarach 23x33, piec w 150C z termoobiegiem lub 170 góra/dół", jak również do bardzo dokładnych proporcji składników, np.: "275g mąki", a tutaj instrukcja mówi nam "tyle mąki, ile zabierze ciasto" oraz "przygotować prostokątną blaszkę i piec w średnio nagrzanym piekarniku".

Skoro mój piekarnik ma skalę od 50 do 250C to chyba jestem w stanie wyciągnąć jakąś "średnią"?

Z drugiej strony, kiedyś mieliśmy piekarnik gazowy i wszystko mi się udawało, zakalec był dla mnie jak yeti (słyszałam, że istnieje, ale nigdy go nie widziałam) więc nie popadajmy w przesadę.

Zajrzałam do niej znów i natrafiłam na "Placek kruchy na białkach". Przepis zawierał aż 7 białek, co w obliczu zamrażarki zapełnionej niemal w 50% białkami (bo szkoda wyrzucić, a przecież do czegoś wykorzystam) stanowiło pokusę nie do odrzucenia.

Więc upiekłam.

Ciasto nie jest kruche ani trochę, ale bardzo smaczne, lekko makaronikowe. Przełożyłam je domowym dżemem malinowym (prezent od koleżanki), jak sugerował przepis (mówił o konfiturze lub kremie tortowym), podarowałam już sobie za to rumowy lukier.

Moje maślane łapy jak zwykle pokroiły krzywo, ale nieważne.

Proste, szybkie ciasto, i praktyczne, gdy ktoś chce się pozbyć nadmiaru białek.

Przepis (lekko zmodyfikowany):

150g mąki pszennej (użyłam orkiszowej 750)
130g cukru pudru
7 białek
70g mielonych migdałów
125g masła
2 łyżeczki proszku do pieczenia
sok i skórka z połowy cytryny

Piekarnik nagrzać do 190C góra/dół.

Masło stopić, ostudzić.
Białka ubić na sztywną pianę, pod koniec ubijania dodawać po łyżce cukier puder. Wsypać migdały, cały czas ubijając, dodać skórkę i sok z cytryny oraz przesianą mąkę z proszkiem. Na koniec wlać ostudzone masło i krótko, ale porządnie zmiksować.

Przelać do prostokątnej blachy o wymiarach 25x30 cm, wyłożonej papierem do pieczenia. Piec 30minut, do zrumienienia i aż wetknięty patyczek będzie suchy.

Wystudzić, przekroić, posmarować dowolną konfiturą lub dżemem, pokroić na paski.




Komentarze