Zupa z dynią i kaszą jęczmienną
Jesień.
Coraz ciemniej i zimniej za oknem, grecka opalenizna codziennie mocniej blednie.
Znalazłam wreszcie płaszcz, o którym myślałam, że zaginął bezpowrotnie w przeprowadzkach. Był w pudle, razem z szalem i rękawiczkami, jeszcze w czerwcu wepchniętym głęboko na sam koniec szafy na poddaszu - bo po co mi latem?
Nie ma już lata.
Coraz więcej drzew ma żółte liście, a dzikie wino obrastające starą stodołę, którą mijamy codziennie w drodze do przedszkola/szkoły/pracy, z każdym dniem robi się czerwieńsze.
Jest jesień, a z nią dynia - odkryta przeze mnie zaledwie kilka lat temu i ukochana do granic.
Bo dynia to tyle możliwości!
Tym razem ugotowałam zupę. Z kawałkami dyni, czerwoną soczewicą, dużą ilością kaszy jęczmiennej i pastą curry.
Dawno żadna zupa mnie tak nie zachwyciła.
Może to przez ziąb za oknem - to takie przyjemne, móc pochylić się nad parującą miską, ogrzać dłonie i spałaszować ciepły posiłek. Może to była magia chwili i głodu, a może po prostu zupa jest naprawdę świetna.
Jadłam ją przez kolejne 3 dni i smakowała mi tak samo.
Przepis znalazłam na blogu White Plate. Pęczak zastąpiłam drobną kaszą jęczmienną, zamiast curry w proszku dałam łyżeczkę czerwonej pasty curry i pominęłam świeży imbir, bo akurat nie miałam.
Ugotujcie ją sobie.
Pyszna, zdrowa zupa.
Coraz ciemniej i zimniej za oknem, grecka opalenizna codziennie mocniej blednie.
Znalazłam wreszcie płaszcz, o którym myślałam, że zaginął bezpowrotnie w przeprowadzkach. Był w pudle, razem z szalem i rękawiczkami, jeszcze w czerwcu wepchniętym głęboko na sam koniec szafy na poddaszu - bo po co mi latem?
Nie ma już lata.
Coraz więcej drzew ma żółte liście, a dzikie wino obrastające starą stodołę, którą mijamy codziennie w drodze do przedszkola/szkoły/pracy, z każdym dniem robi się czerwieńsze.
Jest jesień, a z nią dynia - odkryta przeze mnie zaledwie kilka lat temu i ukochana do granic.
Bo dynia to tyle możliwości!
Tym razem ugotowałam zupę. Z kawałkami dyni, czerwoną soczewicą, dużą ilością kaszy jęczmiennej i pastą curry.
Dawno żadna zupa mnie tak nie zachwyciła.
Może to przez ziąb za oknem - to takie przyjemne, móc pochylić się nad parującą miską, ogrzać dłonie i spałaszować ciepły posiłek. Może to była magia chwili i głodu, a może po prostu zupa jest naprawdę świetna.
Jadłam ją przez kolejne 3 dni i smakowała mi tak samo.
Przepis znalazłam na blogu White Plate. Pęczak zastąpiłam drobną kaszą jęczmienną, zamiast curry w proszku dałam łyżeczkę czerwonej pasty curry i pominęłam świeży imbir, bo akurat nie miałam.
Ugotujcie ją sobie.
Pyszna, zdrowa zupa.
Komentarze
Prześlij komentarz