Muffiny PB&J
Mam za sobą bardzo intensywny tydzień. Naprawdę dużo pracy, związanej nie tylko z nowymi, dodatkowymi obowiązkami, ale też nieobecnością koleżanki, którą dopadła grypa.
Po każdym dniu miałam wrażenie, że mój mózg uległ permanentnemu przemieleniu i nie byłam pewna jak się nazywam.
Dobrze, że samochód zna drogę powrotną.
W piątkowe popołudnie, szczęśliwa, że udało się dotrwać do końca tygodnia, pozwoliłam sobie na robienie niczego. Starsze Dziecko poszło do kolegi, Młodsze poprosiło o włączenie "Robaczków z zaginionej doliny" (polecam te krótkie, śmieszne filmiki, dostępne na vod.pl), więc zasiedliśmy z laptopem na kanapie i obejrzeliśmy kilka pod rząd.
Potem zapakowaliśmy kilka prezentów świątecznych, poczytaliśmy "Kto zje zielone jajka sadzone?" i położyłam dziecko spać.
Zadzwoniłam do kuzynki, z którą nie widziałam się od lata, rozmawiałyśmy pół godziny. Przejrzałam sobie facebooka, a przed pójściem spać poczytałam jeszcze Monikę Jaruzelską.
Spałam dobrze, ale nie za długo. O 6:10 przylazło Młodsze Dziecko i zaczęło zadawać pytania, wiercąc się przy tym niemożebnie.
No to wstałam.
Na śniadanie spontanicznie upiekłam sconesy z ziołami i cheddarem, tym razem z dodatkiem mąki graham. Smakowały wspaniale i "dawały czochem", jak stwierdziło Starsze Dziecko.
Potem zamierzałam już tylko leżeć i czytać, ale dzieciaki bawiły się dość hałaśliwie to tu, to tam, co skutecznie mnie rozpraszało i spowodowało, że sama wygnałam się do kuchni.
I upiekłam muffiny na drugie śniadanie.
PB&J, czyli peanut butter and jelly, masło orzechowe i dżem. Pisałam już o tym klasycznym, amerykańskim połączeniu, które tak bardzo upodobało sobie moje Starsze Dziecko.
Muffiny prosto z piekarnika to jest coś, co lubię.
Ciasto z dodatkiem masła orzechowego, nadziewane bezpestkowym dżemem malinowym.
Czy nie piękne (jak mawiała ekspedientka w pewnym sklepie mięsnym, unosząc wskazany przez klientkę kawałek wieprzowiny)?
Lubię weekendy za to, że mogę robić takie pyszne, nietypowe śniadania.
A dzisiaj nawet dwa.
Przepis (Averie Cooks):
1 i 1/2 szklanki mąki
1/4 szklanki cukru
1/4 szklanki jasnego cukru muscovado
łyżeczka sody
łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
duże jajko
1/2 szklanki maślanki albo kefiru
1/2 szklanki mleka
czubate 1/2 szklanki masła orzechowego (użyłam z kawałkami orzeszków)
1/3 szklanki oleju
2 łyżeczki ekstraktu z wanilii (pominęłam)
12 łyżeczek dżemu malinowego (lub innego)
Piekarnik nastawić do 175C góra/dół. Blachę do muffinków wyłożyć papilotkami.
W dużej misce wymieszać widelcem mąkę z proszkiem, sodą i solą oraz cukrem białym i trzcinowym.
W drugiej misce wymieszać mokre składniki - jajko, maślankę, mleko, masło orzechowe, olej i wanilię. Przelać do suchych składników i widelcem wymieszać tylko do połączenia składników, masa może być grudkowata (choć nie powinno być śladów surowej mąki). Im mniej wymieszane ciasto, tym lepsze i lżejsze będą muffiny.
Nałożyć łyżkę ciasta do każdej papilotki, na to łyżeczkę dżemu, przykryć pozostałym ciastem.
Piec 20-25 minut, nie przesuszyć! Moim wystarczyło 20minut. Po 7 minutach przełożyłam na kratkę.
Najlepsze na ciepło.
Po każdym dniu miałam wrażenie, że mój mózg uległ permanentnemu przemieleniu i nie byłam pewna jak się nazywam.
Dobrze, że samochód zna drogę powrotną.
W piątkowe popołudnie, szczęśliwa, że udało się dotrwać do końca tygodnia, pozwoliłam sobie na robienie niczego. Starsze Dziecko poszło do kolegi, Młodsze poprosiło o włączenie "Robaczków z zaginionej doliny" (polecam te krótkie, śmieszne filmiki, dostępne na vod.pl), więc zasiedliśmy z laptopem na kanapie i obejrzeliśmy kilka pod rząd.
Potem zapakowaliśmy kilka prezentów świątecznych, poczytaliśmy "Kto zje zielone jajka sadzone?" i położyłam dziecko spać.
Zadzwoniłam do kuzynki, z którą nie widziałam się od lata, rozmawiałyśmy pół godziny. Przejrzałam sobie facebooka, a przed pójściem spać poczytałam jeszcze Monikę Jaruzelską.
Spałam dobrze, ale nie za długo. O 6:10 przylazło Młodsze Dziecko i zaczęło zadawać pytania, wiercąc się przy tym niemożebnie.
No to wstałam.
Na śniadanie spontanicznie upiekłam sconesy z ziołami i cheddarem, tym razem z dodatkiem mąki graham. Smakowały wspaniale i "dawały czochem", jak stwierdziło Starsze Dziecko.
Potem zamierzałam już tylko leżeć i czytać, ale dzieciaki bawiły się dość hałaśliwie to tu, to tam, co skutecznie mnie rozpraszało i spowodowało, że sama wygnałam się do kuchni.
I upiekłam muffiny na drugie śniadanie.
PB&J, czyli peanut butter and jelly, masło orzechowe i dżem. Pisałam już o tym klasycznym, amerykańskim połączeniu, które tak bardzo upodobało sobie moje Starsze Dziecko.
Muffiny prosto z piekarnika to jest coś, co lubię.
Ciasto z dodatkiem masła orzechowego, nadziewane bezpestkowym dżemem malinowym.
Czy nie piękne (jak mawiała ekspedientka w pewnym sklepie mięsnym, unosząc wskazany przez klientkę kawałek wieprzowiny)?
Lubię weekendy za to, że mogę robić takie pyszne, nietypowe śniadania.
A dzisiaj nawet dwa.
Przepis (Averie Cooks):
1 i 1/2 szklanki mąki
1/4 szklanki cukru
1/4 szklanki jasnego cukru muscovado
łyżeczka sody
łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
duże jajko
1/2 szklanki maślanki albo kefiru
1/2 szklanki mleka
czubate 1/2 szklanki masła orzechowego (użyłam z kawałkami orzeszków)
1/3 szklanki oleju
2 łyżeczki ekstraktu z wanilii (pominęłam)
12 łyżeczek dżemu malinowego (lub innego)
Piekarnik nastawić do 175C góra/dół. Blachę do muffinków wyłożyć papilotkami.
W dużej misce wymieszać widelcem mąkę z proszkiem, sodą i solą oraz cukrem białym i trzcinowym.
W drugiej misce wymieszać mokre składniki - jajko, maślankę, mleko, masło orzechowe, olej i wanilię. Przelać do suchych składników i widelcem wymieszać tylko do połączenia składników, masa może być grudkowata (choć nie powinno być śladów surowej mąki). Im mniej wymieszane ciasto, tym lepsze i lżejsze będą muffiny.
Nałożyć łyżkę ciasta do każdej papilotki, na to łyżeczkę dżemu, przykryć pozostałym ciastem.
Piec 20-25 minut, nie przesuszyć! Moim wystarczyło 20minut. Po 7 minutach przełożyłam na kratkę.
Najlepsze na ciepło.
Komentarze
Prześlij komentarz