Zapach lip i odgłos synogarlicy

Są zapachy i dźwięki, które kojarzą się z dzieciństwem. 
Dla jednych będzie to ciasto drożdżowe w babcinej kuchni, dla innych skrzypiący rower listonosza.

Gdy słyszę "śpiew" synogarlic, natychmiast wracam do dzieciństwa i wakacji w Kołobrzegu. Letnie, ciche poranki i "kuh-kuh-kuh" za oknem. 

Zapach kwitnących lip. Takie sam przeskok w czasie, gdy tylko go poczuję. Zamykam oczy, zaciągam się i jestem tam z powrotem. Mała dziewczynka w warkoczykami, na wakacjach u cioci lub babci.
Stragany wypełnione owocami i warzywami, których tak nie lubiłam jeść. Wtedy nie robiły na mnie wrażenia, dziś będąc na jakimkolwiek rynku mam ochotę kupować wszystko, jak leci. Żółtą fasolkę szparagową, pomidory, ogórki sałatę, koperek, nawet agrest i porzeczki (choć tych ostatnich nadal nie lubię). Najchętniej chodziłabym na rynek codziennie i codziennie przynosiła siatki pełne pachnących warzyw i owoców. 

Lato brzmi zupełnie inaczej niż jesień, czy zima. I nie chodzi tylko o odgłosy ptaków, czy owadów, których zimą brak. Słoneczny, letni dzień ma w sobie coś, czego nie potrafię do końca określić, choć słyszę to wyraźnie.

Lubię to.

Komentarze