Bułki gryczane

W miniony weekend (po raz kolejny w ciągu kilku dni) obudziłam się o 5 rano.

Bywały już takie czasy, kiedy z nerwów i ze zmartwienia dzień w dzień zasypiałam z ciężkim sercem i budziłam się o 4:30, nie śpiąc już do rana.

Odpukując w niemalowane drzewo - nie ma we mnie tak wielkiej ilości smutku i przygnębienia, jak wtedy, zastanawiam się więc nad aktualną przyczyną zjawiska.

Może to długie i jasne dni, piękne poranki, a także okna od wschodu - mózg jest na tyle doświetlony i dopieszczony słońcem, że nie potrzebuje zapadać w długi sen. Właściwie to się cieszę z tego budzenia - mogę korzystać z dnia kilka godzin dłużej, a teraz jest chyba najpiękniejsza pora roku - zima skończyła się na dobre, całe lato przed nami, wakacje, wspaniała perspektywa.

Przyjmuję więc z pokorą bycie jeszcze większym skowronkiem niż dotychczas i czytam albo piekę.

W niedzielę postanowiłam upiec bułki gryczane, które zainteresowały mnie już dawno temu.


Z radością zużyłam większość maślanki, która została mi po babce Kentucky. Przeważnie dodaję ją do granoli, ale tym razem dostałam cały słój jogurtu od Mamy i nie dałabym rady pochłonąć obu przetworów mlecznych w krótkim czasie.



Maślanka trafiła do bułek,które są bardzo smaczne. Myślałam, że gryczany smak będzie bardziej wyczuwalny i trochę się rozczarowałam, że tak nie jest. W zasadzie na 4 szklanki mąki pszennej przypada tylko półtorej szklanki mąki gryczanej, może dlatego nie jest dominujący. Szkoda, bo po gryczanych bułkach spodziewałam się gryczanego smaku.

Może za to dzieci będą mniej marudzić. Jedzą kaszę gryczaną, gryczane naleśniki też im smakują, ale w kwestii bułek są konserwatystami, niestety. Na gryczane ciasto pizzowe też kręcili nosem.


Przepis pochodzi z Moich Wypieków. Dałam ciut mniej melasy, żeby nie były za słodkie.



Upieczcie sobie bułki. Nawet jeśli nie obudzicie się o 5 rano.

Komentarze