Powrót do dzielnicy W.

Wysiadam z tramwaju na dobrze znanym przystanku.

Idę nieśpiesznie ulicą z datą w nazwie i rozglądam się dokoła.

Jest niedzielne przedpołudnie, pusto, głucho, oprócz mnie tylko nieliczni przechodnie.

Zmierzam do bliskiej koleżanki, która wróciła po kilku latach do naszego miasta.

Szczerze mówiąc wątpiłam, że kiedykolwiek wróci. Myślałam, że wrosła razem z córeczkami w rodzinne miasteczko swojego męża tak silnie, że zostaną tam na zawsze.

Myliłam się, na szczęście.

Wróciła.

Mijam jej dom rodzinny, wysoki blok o pokręconej konstrukcji i przedziwnie rozplanowanych mieszkaniach. Tyle razy pokonywałam tę drogę w licealnych czasach.

Idę i wspominam.

Setki listów pisanych do siebie i wręczanych sobie w szkole.

Zauroczenia i zakochania, pierwsze wyjścia do pubów, wycieczki klasowe i wypady do Ch.

Koncerty, wystawy i ambitne filmy.

Głupawe chichoty i pogrążanie się w otchłani rozpaczy - niczym Ania z Zielonego Wzgórza.

Marzenia o ramonesce (spełnione!).

Martensy do sukienki. 

Długie rozmowy przez telefon.

Pearl Jam, King Diamond i Closterkeller.

Ona mieszka teraz parę ulic dalej, już nie z rodzicami, tylko swoją własną rodziną.

Przemierzam więc tę odległość i przez chwilę zapominam, że jestem dorosła i mam swoje dzieci. Że obie jesteśmy.

Uśmiecham się do dwóch dziewczyn sprzed lat.

Jeszcze nie wiecie co Was czeka, ale ja wiem.

Znajduję jej dom w ładnej uliczce, wchodzę po schodach i wiem, że gdy usiądziemy przy cieście i wymienimy bieżące wiadomości, nie zapadnie między nami krępująca cisza.

Tematy będą inne niż kilkanaście lat temu, ale nadal się nie skończą.

Miałam rację.

Dobrze, że wróciła.

Planujemy koncert Pidżamy jesienią.

Łza się w oku zakręci na bank.

Komentarze

  1. Jak wspaniale przeczytać coś tak miłego, jak ciepło na serduchu mi się zrobiło...się wzruszyłam;) Dziekuję!!!jak dobrze, że jesteś i ja znowu jestem tak blisko!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz