Kapuśniak Alexandry i Alicja w krainie czarów
"A ta kucharka... czy nie wsypuje do zupy za dużo pieprzu?!".
To zdanie zadźwięczało mi w głowie jak dzwon, gdy doprawiałam mój kapuśniak i białego pieprzu sypnęło mi się jakby odrobinę za szczodrze.
Jak byłam mała, uwielbiałam "Alicję w krainie czarów" w adaptacji Antoniego Marianowicza.
Płyta gramofonowa wydana przez Polskie Nagrania "Muza" wyglądała tak:
Znałam ją na pamięć i do dziś potrafię zacytować długie jej fragmenty (zresztą moi Rodzice i Siostra również). Byłam zachwycona głosem Alicji (Magdalena Zawadzka), nie cierpiałam zawodzenia Niby-Żółwia i marzyłam o tym, żeby znaleźć takie ciasteczko, od którego się rośnie albo maleje i żeby zobaczyć zaczarowany ogród na własne oczy.
I właśnie kiedy Alicja weszła do domu Księżnej, z którego dochodziły niesamowite odgłosy (wszyscy kichali i wszędzie był pieprz), natychmiast zaczęła kichać i głośno komentować to, co zastała, a zaczęła od kucharki i niepokoju o zupę.
Była też kołysanka, zaczynająca się od słów: "Śpij syneczku już, pieprz do noska włóż", a potem było" "kichać mi się ani waż, bo od tego brzydnie twarz"...
Choć lubię pieprz, nie planowałam dodawać go aż tyle, ile w bajce.
Przepis na blogu Alexandra's Kitchen bardzo mnie zainteresował, jako że nadal tkwię w uwielbieniu dla zup.
Chyba naprawdę brakuje mi witamin, a na dodatek mocno się zestarzałam, bo jeszcze kilkanaście lat temu taką zupę cedziłabym przez zęby, wyławiając z niej głównie ziemniaki.
Dziś zjadłam ją z przyjemnością, ciesząc się, że mam jeszcze porcję na jutro, a dodatkową radość czerpałam z tego, że przypominała mi wiosnę i smak młodej kapusty z koperkiem.
Zupa jest prosta i szybka, porcja dla pułku wojska, więc jeśli jak ja tęsknicie za smakiem zupy jarzynowej, lećcie do warzywniaka po włoską kapustę, bo pewnie marchew, cebulę i ziemniaki macie w domu.
Przepis (odrobinę zmodyfikowany):
duża włoska kapusta
2 łyżki oliwy z oliwek
2 cebule szalotki
kopiasta łyżka mąki pszennej
1,5-2 litry wody lub bulionu
2 szklanki pokrojonej w kostkę marchwi
2 szklanki pokrojonych w kostkę ziemniaków
sól
biały pieprz
opcjonalnie - mielony kminek (pominęłam)
łyżka białego octu winnego
posiekany koper
opcjonalnie - śmietana
Kapustę poszatkować lub posiekać na desce. Włożyć do dużej miski, zalać wrzątkiem na minutę, odcedzić.
W dużym garnku z grubym dnem rozgrzać oliwę, wrzucić posiekane cebule, zmniejszyć ogień, zeszklić przez kilka minut, mieszając.
Wsypać mąkę, przemieszać, smażyć przez minutę-dwie.
Wlać wodę lub bulion, mieszać intensywnie rózgą, żeby nie zrobiły się grudki, zagotować. Wrzucić pokrojoną marchew i ziemniaki, odcedzoną kapustę, dodać ocet, koperek, sól i pieprz, ewentualnie kminek.
Doprowadzić do wrzenia i gotować na małym ogniu, pod przykryciem, przez pół godziny. Sprawdzić czy warzywa są miękkie.
Jeśli dodajemy śmietanę - wlewamy ją do kubka i zalewamy kilkoma łyżkami gorącej zupy, dobrze mieszamy. Tak zahartowaną śmietanę dodajemy do zupy i już nie gotujemy. Można posypać dodatkowym świeżym koprem.
To zdanie zadźwięczało mi w głowie jak dzwon, gdy doprawiałam mój kapuśniak i białego pieprzu sypnęło mi się jakby odrobinę za szczodrze.
Jak byłam mała, uwielbiałam "Alicję w krainie czarów" w adaptacji Antoniego Marianowicza.
Płyta gramofonowa wydana przez Polskie Nagrania "Muza" wyglądała tak:
Znałam ją na pamięć i do dziś potrafię zacytować długie jej fragmenty (zresztą moi Rodzice i Siostra również). Byłam zachwycona głosem Alicji (Magdalena Zawadzka), nie cierpiałam zawodzenia Niby-Żółwia i marzyłam o tym, żeby znaleźć takie ciasteczko, od którego się rośnie albo maleje i żeby zobaczyć zaczarowany ogród na własne oczy.
I właśnie kiedy Alicja weszła do domu Księżnej, z którego dochodziły niesamowite odgłosy (wszyscy kichali i wszędzie był pieprz), natychmiast zaczęła kichać i głośno komentować to, co zastała, a zaczęła od kucharki i niepokoju o zupę.
Była też kołysanka, zaczynająca się od słów: "Śpij syneczku już, pieprz do noska włóż", a potem było" "kichać mi się ani waż, bo od tego brzydnie twarz"...
Choć lubię pieprz, nie planowałam dodawać go aż tyle, ile w bajce.
Przepis na blogu Alexandra's Kitchen bardzo mnie zainteresował, jako że nadal tkwię w uwielbieniu dla zup.
Chyba naprawdę brakuje mi witamin, a na dodatek mocno się zestarzałam, bo jeszcze kilkanaście lat temu taką zupę cedziłabym przez zęby, wyławiając z niej głównie ziemniaki.
Dziś zjadłam ją z przyjemnością, ciesząc się, że mam jeszcze porcję na jutro, a dodatkową radość czerpałam z tego, że przypominała mi wiosnę i smak młodej kapusty z koperkiem.
Zupa jest prosta i szybka, porcja dla pułku wojska, więc jeśli jak ja tęsknicie za smakiem zupy jarzynowej, lećcie do warzywniaka po włoską kapustę, bo pewnie marchew, cebulę i ziemniaki macie w domu.
Przepis (odrobinę zmodyfikowany):
duża włoska kapusta
2 łyżki oliwy z oliwek
2 cebule szalotki
kopiasta łyżka mąki pszennej
1,5-2 litry wody lub bulionu
2 szklanki pokrojonej w kostkę marchwi
2 szklanki pokrojonych w kostkę ziemniaków
sól
biały pieprz
opcjonalnie - mielony kminek (pominęłam)
łyżka białego octu winnego
posiekany koper
opcjonalnie - śmietana
Kapustę poszatkować lub posiekać na desce. Włożyć do dużej miski, zalać wrzątkiem na minutę, odcedzić.
W dużym garnku z grubym dnem rozgrzać oliwę, wrzucić posiekane cebule, zmniejszyć ogień, zeszklić przez kilka minut, mieszając.
Wsypać mąkę, przemieszać, smażyć przez minutę-dwie.
Wlać wodę lub bulion, mieszać intensywnie rózgą, żeby nie zrobiły się grudki, zagotować. Wrzucić pokrojoną marchew i ziemniaki, odcedzoną kapustę, dodać ocet, koperek, sól i pieprz, ewentualnie kminek.
Doprowadzić do wrzenia i gotować na małym ogniu, pod przykryciem, przez pół godziny. Sprawdzić czy warzywa są miękkie.
Jeśli dodajemy śmietanę - wlewamy ją do kubka i zalewamy kilkoma łyżkami gorącej zupy, dobrze mieszamy. Tak zahartowaną śmietanę dodajemy do zupy i już nie gotujemy. Można posypać dodatkowym świeżym koprem.
Komentarze
Prześlij komentarz