Brownie Shelly Jaronsky

Długo zastanawiałam się jak nazwać to brownie, żeby łatwo odróżnić je od innych. W mojej głowie widnieje pod hasłem: "My kids favourite brownies", bo tak nazywa je Shelly Jaronsky, autorka blogu Cookies and Cups. To podobno ulubione brownie jej dzieci, a przepis znalazła wśród zapisków swojej mamy.

Zrobiłam je dawno temu i nie tylko nie pamiętałam smaku, ale też żadnego innego szczegółu dotyczącego tego wypieku. Ani kiedy to było, ani czy było dobre, czy też może je przepiekłam i wyszło takie sobie - nic.

Przepis tkwił w moim segregatorze do niedawna, ale wyrzuciłam go, robiąc w nim czystkę - dołączył do innych w kategorii: "bez zachwytu, więc szkoda miejsca".

Po tygodniowym detoksie słodyczowym (który jest głównym sprawcą przerwy w blogowaniu) zaczęła prześladować mnie wizja brownie. Klejącego, mokrego, gęstego - jak tylko prawdziwe brownie być potrafi.

Przeglądałam różne blogi i książki, gdy nagle przypomniałam sobie "my kids favourite brownie". Zaczęłam zastanawiać się co było z nim nie tak i pomyślałam, że może warto dać mu jeszcze jedną szansę.

No i dałam.


Od razu powiem: mogę być nieobiektywna. Dawno nie jadłam brownie, miałam na nie wielką ochotę, a upiekło się perfekcyjnie - żadnego przesuszenia, idealnie mokre, ale nie płynące.


Moje Starsze Dziecko po spróbowaniu również wyraziło głośny zachwyt, co - jak wiedzą stali czytelnicy (są tacy?) - nie jest takie częste, gdyż w odróżnieniu od swojego brata i rodzicielki, je po to, żeby żyć, a nie odwrotnie.

Tylko popatrzcie:


C.U.D.O.W.N.E.

Nie dziwię się, że dzieci Shelly okrzyknęły je swoim ulubionym.

Jest proste jak drut, a zrobienie go zajmuje dosłownie chwilę.

Na jeszcze ciepłym cieście rozsmarowuje się czekoladową polewę, co czyni je jeszcze lepszym. Przeważnie mam problem z amerykańskimi polewami, bo na zdjęciach wyglądają pięknie i apetycznie, ale potem okazuje się, że w przepisie są 3 szklanki cukru pudru. Albo 5 (był taki rekordowy przepis, przysięgam!).
Redukując ilość cukru otrzymuję coś zupełnie innego, niż zakładano (logiczne - skoro zmieniam proporcje w przepisie, nie mogę spodziewać się cudów). Czasem więc rezygnuję w ogóle z polewy.

Tym razem postanowiłam zaryzykować. W przepisie były tylko (!) 2 i 1/2 szklanki cukru pudru. Ilość - teoretycznie - do zaakceptowania.

Ale i tak dałam tylko 2 ;)

Na szczęście nie jest za słodkie, ośmielę się powiedzieć, że jest idealne.

Jeśli lubicie brownie, wypróbujcie ten przepis.


Ostrzegam jednak - nie poprzestaniecie na jednym kawałku.

Przepis:

210g masła, stopić
1/2 szklanki kakao
4 jajka
1 i 1/2 łyżki ekstraktu z wanilii
szklanka cukru
2 szklanki mąki pszennej

polewa:
56g miękkiego masła
1/4 szklanki kakao
1/4 szklanki mleka
2 i 1/2 szklanki cukru pudru (dałam 2)

Piekarnik nagrzać do 180C góra/dół. Blaszkę 23x33cm wyłożyć papierem do pieczenia.

Stopione masło zmiksować z kakao na gładką masę. Dodawać po jednym jajku, miksując, wlać wanilię. Wsypać cukier, zmiksować na jednolitą masę, dodać mąkę i zmiksować do połączenia składników. Przełożyć do przygotowanej foremki, wyrównać wierzch, wstawić do piekarnika na 15-20 minut (piekłam 17). Ciasto powinno wyglądać na niedopieczone, ale nie powinno być płynne. Odstawić na kratkę i po 10-15 minutach posmarować je polewą.

Polewa: Masło utrzeć z kakao na puszystą masę, dodać mleko i cukier puder, zmiksować na gładko. Posmarować ciepłe ciasto, odstawić do zupełnego wystudzenia (najtrudniejsza część przepisu).


Komentarze