Ciasto zebra

Zmiany, zmiany, zmiany.

Dużo zmian na gruncie zawodowym, a na blogu zaległości.

Co oczywiście nie oznacza brak działań kuchennych.

Spróbuję jakoś nadrobić ten czas, przynajmniej w części. Nie wszystkie potrawy i wypieki wykonane przeze mnie w ostatnim czasie zostały sfotografowane, ale przynajmniej opiszę te godne uwagi.

Na pierwszy ogień - Zebra.

Na urodzinową imprezę Starszego zaprosiliśmy najbliższych - łącznie z nami stanowiło to 9 dorosłych i 6 dzieci...

Mieliśmy pewne obawy o komfort wszystkich zebranych na 40m kwadratowych, ale postanowiliśmy zaryzykować.

Daliśmy radę!

Dzieci zachowywały się nadzwyczaj grzecznie, dorośli mogli konwersować bez zwiększania decybeli i nawet nie trącali się zanadto łokciami przy stole.

Planując tort rafaello nie miałam pojęcia ile porcji mi wyjdzie i czy dzieci będą w ogóle zainteresowane ciastem z kremem.

Postanowiłam zatem upiec drugie ciasto i wybór padł na Zebrę.

Ciasto babkowe, marmurkowe, powinno znaleźć amatorów wśród przeciwników kremu.

I znalazło.
Pękło mi w czasie pieczenia, ale wolę to, niż zakalec, którego się mocno obawiałam.

Obyło się bez niego.

A babka w smaku taka, jak pisała Dorota z Moich Wypieków - dobra, ale nie zachwycająca.

Paski wyszły mi większe i szersze, może nakładałam za duże porcje ciasta.

Jest przy niej trochę pracy, chyba lepiej zrobić jakąś dobrą babkę marmurkową.

Lepiej też chyba nie majstrować przy temperaturze albo piec krócej (sprawdzić już po 45 minutach), bo moja zebra wyszła ciut sucha.

Można zamrozić, najlepiej w kawałkach.

Komentarze