Placuszki z ricottą

Ostatnie placki Nigelli, te z dodatkiem banana, zachwyciły mnie bezgranicznie i sądziłam, że długo nic i nikt ich nie przebije.

Ich puszystości, miękkości i całokształtu.

Myliłam się.

Tymi plackami Nigella pobiła samą siebie, a ja znów umarłam z zachwytu.

Ricotta stała sobie samotnie w kącie lodówki, a termin przydatności do spożycia pukał do bram, więc postanowiłam ją zużyć.

Nie spodziewałam się takiego efektu.

Jeszcze raz.

Nie spodziewałam się TAKIEGO EFEKTU.

Nie mam zdjęć.

Placków nie wyszło dużo, sama na gorąco pożarłam 3 (albo 4), a reszty dopełnili chłopcy - moich dwóch plus Siostrzeniec. Wszyscy zachwyceni na równi ze mną.

No dobrze, zachwycona byłam ja, ale skoro oni wsunęli je w trymiga to chyba o czymś świadczy, prawda?

Ricotta nadaje tym placuszkom niewiarygodnej puszystości i lekkości.

Będę je smażyć do znudzenia.

Możliwości okrasy cała gama: my zjedliśmy z nutellą oraz z dżemem malinowym.

Osobiście widzę tu gorący sos truskawkowy lub malinowy.

O waniliowym nie wspomnę.

Naprawdę nie ma na co czekać.

Idźcie po ricottę i smażcie te placki.

Komentarze