Urodzinowe ciasto z posypką i czekoladą

Obiecałam Starszemu, że tym razem jego urodziny urządzimy w domu. Z racji skromnych warunków lokalowych ustaliliśmy, że zaprosi 3 kolegów, upieczemy ciasto i zrobimy hot dogi.

Z góry wiedziałam, że nie będę robić tortu, bo dzieci przeważnie tortów z kremem nie ruszają.

Już umówiliśmy się na czekoladowo-pomarańczowe ciasto Nigelli (którego jeszcze nie ma na blogu, ale będzie bo jest przepyszne), kiedy znalazłam taki przepis.

"Suche" ciasto z kawałkami czekolady i kolorową posypką w środku to musi być coś, co zachwyci dzieci.

Tak pomyślałam.

W dniu urodzin byłam w pracy od 7, do domu planowałam wrócić około 14:30, a goście zostali zaproszeni na 16. Przepis zakładał, że całkowity proces produkcji i pieczenia zajmie 35 minut.

Stwierdziłam, że zdążę i podjęłam ryzyko.

Wyścig z czasem. Wracając do domu przekroczyłam dozwoloną prędkość zaledwie kilkakrotnie.

Użyłam też paru niecenzuralnych słów wypowiadając się na temat umiejętności innych kierowców.

No bo przecież jeżdżą jak osły (a ja nie).

Zdążyłam, a ciasto wyszło tak przepyszne, że sama zjadłam pół blachy.

 Dzieci natomiast nie zjadły ani kawałka.

ANI JEDNEGO KAWAŁKA.

Starszy zjadł, owszem. Pozostali olali temat.

Może dziewczynki byłyby bardziej zainteresowane feerią barw w jasnym cieście?

Chłopaki rzucili się na chipsy, które kupiłam widać na własną zgubę.

Na codzień nie kupuję tego świństwa i Starszy spożywa je naprawdę sporadycznie, ale w końcu od czego są urodziny?

Skoro tak je lubi, niech ma, chociaż raz w roku bez ograniczeń.

Jego koledzy byli zachwyceni, więc rozumiem, że też normalnie im nie wolno.

Chipsy zatem zdominowały przyjęcie, a ciasto pozostało nietknięte.

Podobnie jak hot dogi, do przygotowania których mocno mnie dopingowali, całą czwórką.

Znów Starszy zjadł dwa, kolega jednego, a reszta odmówiła konsumpcji.

Cóż.

W końcu nie przyszli się tu obżerać...

Grunt, że chyba dobrze się bawili.

Ja, hm, mniej.

Czterech głośnych 9-latków na 40 m kwadratowych to duże wyzwanie.

Ale raz w roku mogę się poświęcić. Przecież tak mu zależało na tych urodzinach i ugoszczeniu kolegów.

No to się udało.

I fajnie.

Ciasto smakuje sto razy lepiej niż wygląda na moich - wątpliwej urody - zdjęciach.


Przepis (ze zmniejszoną ilością cukru, soli i posypki): 

226g miękkiego masła
1/2 szklanki cukru
1/2 szklanki jasnego cukru muscovado
2 jajka
1 i 1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii (wreszcie kupiłam!!)
szczypta soli
łyżeczka proszku do pieczenia
2 i 1/2 szklanki mąki
1/2 szklanki kolorowej posypki
80g czekoladowych groszków lub posiekanej czekolady (mlecznej lub gorzkiej)

Piekarnik nagrzać do 175C góra/dół. Blaszkę 23x33cm wyłożyć papierem do pieczenia.

Mąkę wymieszać z proszkiem i solą, odstawić.

Masło dokładnie utrzeć z cukrem na puszystą masę, dodawać po jednym jajku, starannie miksując. Wlać ekstrakt, zmiksować.

Wsypać mąkę, dokładnie zmiksować do połączenia składników. Dodać posypkę, zmiksować, wsypać czekoladę, wymieszać szpatułką.

Gęstą masę wyłożyć do blaszki, wyrównać powierzchnię. Wstawić do piekarnika na 25 minut. Starać się nie przesuszyć, lekko niedopieczone jest jeszcze smaczniejsze.

Komentarze