Croissants

Nigdy w życiu nie zrobiłam sama ciasta francuskiego.

Kupowałam gotowe, niestety nie na maśle, bo nie udawało mi się takiego znaleźć, więc tak naprawdę to ciasto nawet nie leżało obok prawdziwego, francuskiego.

Ceniłam je za ułatwianie życia, wystarczyło włożyć do środka kawałki czekolady, by uzyskać szybki podwieczorek, zrobić farsz i mieć gotową tartę, czy pasztecik do barszczu.

Ale gdzieś na liście moich kulinarnych życzeń było własne, domowe ciasto francuskie, z którego będę mogła ulepić rogale.

Stan marzeń trwał aż do piątku, kiedy przeglądając książkę Liski: "Słodkie" i szukając inspiracji na weekend trafiłam na jej przepis na croissanty.

Był rozłożony w czasie, co nawet mi odpowiadało, nie potrzebowałam słodkiego na już. Pomyślałam, że jeśli zacznę w piątek wieczorem, to w niedzielnie przedpołudnie zjemy ciepłe rogale.

Spodobała mi się ta wizja.

Wiedziałam już z czym je zjemy.

Czym prędzej więc zagniotłam ciasto.

W sobotę kilka razy wyjmowałam je z lodówki i wałkowałam, jak należy.

O dziwo, sprawiało mi to nawet przyjemność (a przecież słynę z nienawiści do wałkowania).

Ciasto było plastyczne i wdzięczne, lubiłam je.

Właściwie mogłam je już upiec w sobotę po południu, ale wolałam poczekać do niedzieli.

Dzieląc ciasto i wykrawając trójkąty uświadomiłam sobie, że trochę przesadziłam z rozmiarem, normalne croissanty są większe. Ale nie chciało mi się już tego zmieniać.

Przynajmniej mogłam zjeść więcej niż dwa.

Przed samym pieczeniem posmarowałam je żółtkiem.

I już mocno przestępowałam z nogi na nogę, czekając aż piekarnik się nagrzeje.

W końcu nastąpił oczekiwany finał.

Aż podskoczyłam z uciechy.

Czy nie piękne??

Moje dzieci zabrały się za nie z takim samym entuzjazmem jak ja.

Młodsze z "mutellom", Starsze z nutellą i dżemem malinowym, a ja z powidłami, nutellą i same w sobie. Też były boskie.

Pożarliśmy je na gorąco, bo na co było czekać?

Cudowne, cudowne i jeszcze raz cudowne.

Sklepowe mogą się schować.

Już umówiliśmy się ze Starszym Dzieckiem, że niedługo upieczemy je znowu, tym razem z czekoladą w środku.

Rogale wymagają czasu, ale pracy przy nich nie ma zbyt wiele. Jeśli odpowiednio wcześniej zaplanujemy sobie pracę, to będzie to sama przyjemność, gwarantuję.

A efekt - bezcenny.

To moje pierwsze ciasto francuskie, na pewno będę próbować kolejny raz i być może z innych przepisów. Na razie podaję ten, z którego korzystałam - z książki: "Słodkie" Elizy Mórawskiej. Warto go przeczytać spokojnie dwa razy, zanim weźmiemy się za pieczenie.
Jest również dostępny tutaj, można podpatrzeć sposób składania ciasta.
Piekłam z połowy porcji.

Powodzenia! :)

Przepis:

14g świeżych drożdży (użyłam 7g suszonych)
2 szklanki mąki pszennej (około 290g)
25g cukru
pół łyżeczki soli (dałam mniej)
125ml mleka
250g masła
żółtko i sól do posmarowania (użyłam 2 żółtek)

Drożdże, 2 i 3/4 szklanki mąki, cukier, sól i mleko umieścić w misie miksera. Zagnieść używając haka (lub ręcznie w misce) najpierw 1-2 minuty na małych obrotach, później 3 minuty na większych. Jeśli ciasto będzie za suche, można dodać więcej mleka, ale maksymalnie 2 łyżki.

Z ciasta uformować kulę, zawinąć w folię i wstawić na noc do lodówki.

Rano ciasto rozwałkować na prostokąt, podsypując mąką w razie potrzeby. Na środku ułożyć zimne, posiekane masło. Ciasto złożyć na 3 części tak, by nie było widać masła (jak list). Rozwałkować ciasto na prostokąt, znów złożyć na 3 części, owinąć w folię i włożyć do lodówki na 2 godziny (owinięte w folię).

Wyjąć z lodówki, rozwałkować (podsypując delikatnie mąką), złożyć na 3 części, rozwałkować, złożyć na 3 części. Schować do lodówki na 2 godziny (w folii).

Ponownie wyjąć z lodówki, rozwałkować (podsypując delikatnie mąką), a następnie złożyć: 1/4 część ciasta z prawej strony zawinąć do środka, 1/4 ciasta z lewej, następnie obie części razem. Powstanie coś, co przypomina złożony portfel. Posypać mąką, owinąć folią i schłodzić przez 2 godziny.

Na tym etapie można ciasto chłodzić do kilku dni. Aby zrobić croissanty, należy rozwałkować ciasto, pokroić w trójkąty równoramienne. Każdy trójkąt zwijamy od najkrótszego boku, lekko zwijamy w rogalik. Odkładamy rogaliki na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, przykrywamy ściereczką na 2 godziny.

Nie skracajmy czasu wyrastania!

Piekarnik nagrzewamy do 220C góra/dół. Rogale smarujemy żółtkiem wymieszanym z odrobiną soli. Pieczemy 10-12 minut (Piekłam 10, myślę że następnym razem pozwolę im piec się 11-12).

Ważne - każde wałkowanie ciasta musi się odbywać na kompletnie schłodzonym cieście. Ciasto nie może się kleić do wałka. Jeśli tak się dzieje, trzeba je na chwilę schować do lodówki, a następnie odrobinę podsypać mąką.

Z podanej porcji wyszły mi dwie blachy rogalików. Piekłam je jedną, po drugiej, te drugie spokojnie poczekają na swoją kolej. 


Komentarze