Kukurydziane placuszki z malinami

Niedziela, siódma rano.

Za oknem mgła, a my smażymy placki.

Tym razem pszenno-kukurydziane, znalezione u Liski. Wydrukowane już dawno temu, wciąż czekające na swoją kolej.

Wreszcie się doczekały, tak jak i resztka mąki kukurydzianej, której za mało było do innych przepisów, a do tego w sam raz.

Śniadanie to mój ulubiony posiłek. Lubię je w każdej postaci - lekkich, słodkich rzeczy, jak i ciężkich, wytrawnych. Może być owsianka, może być bigos, kanapka z nutellą i masłem orzechowym lub sałatka z majonezem czy zgrzewana bagietka z indykiem i mozzarellą.

Rano zjem wszystko, jeszcze dobrze nie otworzę oczu, a już jestem głodna.

Żałuję, że tylko w weekendy mogę pobawić się śniadaniem. W tygodniu, przed pracą i szkołą nie mam możliwości ani ochoty na smażenie, rozgrzewanie piekarnika i celebrowanie tego posiłku.

Dlatego dziś z przyjemnością usmażyłam te placki, wrzucając do nich garść zamrożonych malin i marząc o lecie.

Młodszy najpierw mieszał widelcem suche składniki, a potem z apetytem zjadł trzy placuszki. 


Nie lubi fotografowania, więc pozwolił mi tylko na dwa zdjęcia - oba nieudane. Wstawiam to lepsze :)

Placki robiłam zgodnie z oryginalnym przepisem, czyli wymieszałam widelcem składniki suche z mokrymi, nie miksowałam na gładką masę. Na końcu wrzuciłam do ciasta szklankę mrożonych malin.

Placki są mało słodkie, więc posypałam je cukrem pudrem.

Kukurydziana mąka powoduje, że są lekko chrupiące z wierzchu.

Bardzo smaczne śniadanie mieliśmy.


Komentarze