Ciasto z niespodzianką

Zafascynowana Suprise Inside Cakes, postanowiłam upiec ciasto urodzinowe dla siostrzenicy mojego męża.

Uzgodniłam z jej mamą, że będzie to zwykle, jasne ciasto z cyferką-niespodzianką z czekoladowego ciasta w środku. Przeczytałam dokładnie instrukcje, obejrzałam filmik, zadanie wydawało się stosunkowo proste.

No, może nie proste, ale z gatunku "do zrobienia".

Bardzo chciałam zrobić próbę generalną zanim upiekę właściwe ciasto, ale przez moją chorobę niestety nie zdążyłam.

Podjęłam więc wyzwanie dopiero dzień przed imprezą. Zaczęłam od upieczenia murzynka [wiem, że dziś nazwa nieszczęśliwa, ale u mnie w domu (i pewnie w setkach innych polskich) przepis na takie właśnie ciasto istnieje od wieków] i wycięcia ósemek.

Przymroziłam je lekko w zamrażalniku (za lekko, już teraz to wiem! muszą być mocno zmrożone, sztywne) i przygotowałam białe ciasto.

Niestety, mimo przygotowania tortownicy o wymiarach podanych w przepisie, białego ciasta miałam za mało, nie przykryło całkowicie cyferek! Teraz myślę, że winę też za to poniosły moje foremki do ciastek - chyba po prostu są większe od tych, które posiada autorka przepisu. Oba te czynniki spowodowały czarną rozpacz, ale mimo wszystko postanowiłam upiec ciasto.

Gdy było już w piekarniku, okazało się, że cyferek powinno być więcej, powinny ściśle przylegać do siebie i stać jedna za drugą, jak również być naprawdę zmrożone, bo inaczej się przewracają. Pół biedy jeśli przewróciły się w kierunku środka - byłaby to po prostu ósemka bokiem. Gorzej, jeśli poupadały na siebie jak domino - wtedy definitywnie stracilibyśmy efekt ósemki po przekrojeniu. Kilka cyferek zachowało się właśnie w ten drugi sposób, a mnie zachciało się płakać.

Zaryzykowałam, otworzyłam piekarnik i delikatnie przywróciłam je do pionu. Jakoś się utrzymały, choć nie wszystkie.

Upieczone wyglądało nieciekawie, pofalowana powierzchnia z wystającymi gdzieniegdzie czubkami czekoladowych ósemek. Stygnąc nieco się wyrównało, ale nadal nie było idealnie. Czekoladowa polewa pozwoliła trochę zamaić sprawę.

Zatroskana napisałam prawdę do mamy jubilatki, że nie wyszło tak, jak to planowałam, ale mam nadzieję, że nie będą aż tak rozczarowane. Nie wiem co pomyślała, ale napisała, że mam się nie przejmować.

Po udekorowaniu zyskało sporo na urodzie.

Pozostała jeszcze obawa: "co jest w środku??".

Poprosiłam o wykonanie choć kilku zdjęć, bo sama nie byłam obecna podczas imprezy.

Perfekcjonistka we mnie kręci nosem, ale coś dało się uratować.

Ósemka, jak się patrzy, co?

Wiem już co zrobiłam źle i co powinnam poprawić. Być może okaże się, że to nie wszystko i kolejna próba znów nie będzie udana w 100%, ale zamierzam ją podjąć!

Jak również powtórzyć to białe ciasto, bo było naprawdę pyszne!

Dostałam dziś parę kawałków z tego, co zostało, bym też mogła spróbować swojego wypieku.

Wszystko zjadłam sama.

Wstyd.




Komentarze