Klopsik drobiowy

Moja wirusowa infekcja przeszła - jak w słynnym dowcipie - na męża i dzieci.

Ja mam się o niebo lepiej, jeszcze trochę osłabiona, ale zdecydowanie jestem w lepszej formie niż dwa i trzy dni temu. Z racji tego, że i tak doglądam dzieci, podaję picie, jedzenie, lekarstwa, termometr, włączam bajki, czytam książkę, wynoszę puste szklanki itd. itd, zatem zdecydowanie NIE LEŻĘ już przez większość dnia, postanowiłam nie wyjadać wszystkich mrożonek, które posiadam, tylko ugotować coś sama.

Żeby mieć coś w zanadrzu, w razie by znów nas coś położyło (tfu tfu).

W lodówce miałam mięso z kurzych udek, bez kości, nabyte niedawno w Lidlu. Do tej pory widywałam tylko całe nogi lub pałki i chociaż zdecydowanie wolę piersi z kurczaka, żałowałam że u nas nie można kupić tej części kurczęcia bez kości, bo widziałam je u Nigelli w przynajmniej kilku przepisach, które chciałam wypróbować.

Napotykając na nie w rzeczonym Lidlu, nabyłam natychmiast, bez szczególnego planu co z nimi zrobię.

Potem zachorowałam i mięso leżało nietknięte (w hermetycznie zamkniętym opakowaniu, bez obaw).

Postanowiłam zmielić je i upiec coś na kształt pieczeni rzymskiej, którą wolę nazywać pieczonym klopsem, bo ta pierwsza nazwa kojarzy mi się z niechlubnym, stołówkowym przeglądem tygodnia.

Do mielonego mięsa nie dodałam wielu składników ani żadnych aromatycznych przypraw. Miałam ochotę na zwykły sos pieczeniowy i kawałek mięsa.

Udało się. Z wypieku, który zwykle powstaje w takiej sytuacji, zamierzałam zrobić sos. Jednak mojego wypieku było tyle, co kot napłakał, a jeszcze połowa mi się wylała (serio!).

Zrobiłam więc sos na bazie sosu sojowego i sosu worcestershire, z tego przepisu na klopsiki szwedzkie z Kwestii Smaku.

Taki klopsik pokroiłam w plastry i zjedliśmy na obiad z ziemniakami, sosem i burakami/kiszonymi ogórkami. można też jeść go na zimno, na bułce czy kawałku chleba.


Podaję przepis na "podstawowy" klopsik, można dowolnie wybrać przyprawy i dodatki. Gdybym robiła tylko dla siebie, na pewno dodałabym płatków chilli lub ostrej papryki/pieprzu cayenne. Można dodać curry, utłuczonej kolendry, czosnku, startej cebuli, koperku, majeranku, cząbru czy tymianku (może niekoniecznie wszystkiego naraz ;) ).

Przepis:

500g kurzych udek bez kości
łyżka musztardy
łyżka keczupu
garść posiekanej natki pietruszki
jajko
bułka tarta lub drobne okruchy chleba żytniego (lub sucha bułka namoczona w wodzie i odciśnięta, ale wówczas mielimy ją razem z mięsem)
sól, pieprz

Mięso zmielić, dodać musztardę, keczup, jajko, natkę oraz sól i pieprz. Wymieszać dokładnie ręką, dosypać nieco bułki/okruchów, wymieszać dokładnie. Masa nie musi być (i nie powinna) zwarta jak na kotlety mielone, ale nie powinna być bardzo rzadka.

Piekarnik nagrzać do 180C. Małą keksówkę wyłożyć papierem do pieczenia, przełożyć do niej mięso, dobrze uklepać i rzucić keksówką o blat dwa razy, z niedużej wysokości, ale stanowczo (by masa jeszcze się ubiła). Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec 30-40 minut. Kroić po lekkim ostudzeniu (najlepiej kroi się po schłodzeniu w lodówce).

Można zamrozić i uraczyć się nim w jakiś zabiegany dzień, lub - tfu tfu - w czasie choroby.

Komentarze