Kruche ciasto z malinami i budyniem

Małe wspomnienie lata.

W zamrażalniku miałam jeszcze sporą ilość malin, którą chciałam wykorzystać.

Udało się w pełni.

Ciasto było pyszne.

Dwie kruche warstwy, a miedzy nimi budyń śmietankowy i mnóstwo malin.

Młodsze Dziecko zachwyciło się bez reszty, Siostrzeniec pałaszował aż mu się uszy trzęsły, Ojciec Moich Dzieci powiedział, że pyszne (a on raczej nie jest wielbicielem ciast), Rodzice i Siostra zgodnym chórem orzekli, że świetne, a Ciocia Moich Dzieci przysłała sms: "To różowe bardzo dobre".

Pełen sukces.

Nie ruszył go za to Młodszy Siostrzeniec ani moje Starsze Dziecko, ale nie bądźmy drobiazgowi.

Ich strata.

Choć, będąc w ich wieku, pewnie też bym go nie zjadła - za dużo malin!

Jak dobrze, że dziś lubię dużo więcej, niż w dzieciństwie.

Przepis pochodzi z Kwestii Smaku.

Użyłam śmietankowego budyniu i ugotowałam go na zwykłym mleku (nie kokosowym). Moje maliny były mocno oszronione i zbrylone w większe skupiska, starałam się rozbijać je widelcem. Nie rozmrażałam ich i kładłam prosto z zamrażalnika (po wymieszaniu z cukrem i mąką ziemniaczaną) na ciepły budyń. Po kilkunastu minutach pieczenia miałam wrażenie, że ciasto pływa (tyle soku puściły maliny) i że to będzie jedna wielka klęska. Dopiekłam jednak do końca, a po ostudzeniu okazało się, że wszystko gra. Nie tylko nie namókł spód, ale również warstwy zostały zachowane. W sumie piekłam 50 minut i jeszcze na 5 minut włączyłam termoobieg.

Jeśli macie maliny i lubicie budyń - upieczcie to ciasto. Satysfakcja gwarantowana.




Komentarze