Babeczki ze stopionej czekolady

Są takie dni, kiedy najbardziej na świecie potrzebna mi jest czekolada.

Może być zwykła, z tabliczki, ale najlepiej gdy jest w postaci ciepłego, klejącego, półpłynnego deseru.


W oryginale powinny być ciut mocniej wypieczone i wyjęte z kokilek. Podane na talerzykach, z zewnątrz stałe, w środku płynne, tak by po wbiciu łyżeczki wylała się cudowna, gęsta czekoladowa masa.


Ponieważ oprócz węży i pająków najbardziej na świecie nie lubię przepieczonego brownie, postanowiłam nie ryzykować i nie dopiekać tych babeczek; zjeść je raczej w postaci płynnej niż stałej.

Były cudowne.


Moim dzieciom też bardzo smakowały. Starszy mówi, że będziemy robić je częściej.



Przepis pochodzi z książki Nigelli Lawson How To be a Domestic Goddess. Starsze Dziecko przejrzało ją pobieżnie i znalazło kilka interesujących go propozycji, więc pewnie w niedalekiej przyszłości będziemy je wcielać w życie.


Podzieliłam porcję czekoladowych cudowności na pół, wiedząc, że zjem je wszystkie, jeśli zostanie nadmiar. Podaję przepis na 6 porcji:

50g miękkiego masła
350g gorzkiej lub deserowej czekolady
150g drobnego cukru (przy połowie porcji dałam 60g i były mocno słodkie, ale użyłam czekolady deserowej)
4 duże jajka, rozkłócone ze szczyptą soli
łyżeczka ekstraktu waniliowego
50g mąki pszennej

Do piekarnika włożyć płaską blachę do pieczenia i nastawić na 200C góra/dół.

6 kokilek wyłożyć (samo dno) papierem do pieczenia (pominęłam to, bo wiedziałam, że będziemy jeść prosto z foremek).

Czekoladę roztopić, odstawić do przestudzenia.

Masło utrzeć z cukrem, dodać stopniowo jajka z solą, a następnie wanilię. Wsypać ostrożnie mąkę, a gdy masa będzie gładka, wlać czekoladę i dokładnie wymieszać.

Rozłożyć ciasto do 6 kokilek, ustawić je na blasze i piec 10-12 minut (piekłam 11 i były mocno płynne, ale wszystko zależy od piekarnika). Od razu ostrożnie wyjąć je na talerzyki lub zostawić w foremkach i podawać na gorąco.

Można dodać gałkę lodów waniliowych, ale same w sobie są dostatecznie cudowne.

Komentarze