Naleśniki gryczane z mieloną wołowiną

Trochę ostatnio cierpię na niedoczas i nie daję rady zrealizować wszystkich swoich planów. Dni skurczyły się jeszcze bardziej (czy to możliwe?) i nie umiem ich rozciągnąć na nowo.

Mam kilka przepisów w "poczekalni". Niektórym potrawom nie zdążyłam zrobić zdjęcia, inne mogłyby mieć lepsze fotografie, ale z braku czasu/dobrego światła wyszły właśnie takie. Trudno. Tak to właśnie wygląda, gdy pracuje się poza domem - czas na hobby skraca się niemiłosiernie. Jeśli nawet uda mi się coś ugotować bądź upiec, nie zawsze zdążę odpowiednio to przygotować i sfotografować. Zwłaszcza zimą, gdy dzień taki krótki.

Na szczęście zima powoli się kończy, dzień jest wyraźnie dłuższy, będzie jeszcze lepiej, a ja usmażyłam przedwczoraj pyszne gryczane naleśniki.


Planowałam podać je z mięsnym sosem, ale zaproponowałam najpierw Dzieciarni po jednym na słodko - bo przecież sama wszystkich nie zjem. Młodszy się zapalił, Starszy - choć zjada kaszę gryczaną bez wstrętu - trochę skrzywił. Namówiłam go jednak do spróbowania i okazało się, ku mojej nieopisanej radości, że zjadł 4 sztuki. Z dżemem malinowym i z czekoladowym kremem.


Młodszy natomiast, po posmarowaniu naleśnika dżemem pomarańczowym (na własne życzenie), stwierdził, że ten dżemik mu nie smakuje i połowę zostawił.

Skorzystałam z przepisu z Kwestii Smaku (pierwszy wariant) i śmiało mogę powiedzieć, ze jest świetny. Naleśniki są bardzo smaczne i będę czasem smażyć je również na podwieczorek, jako urozmaicenie zwykłych, pszennych naleśników.

Przyrządziłam też sos z mielonej wołowiny, doprawiony własną przyprawą do tacos.


Starsze Dziecko stwierdziło, że sos jest podobny w smaku do Sloppy Joe i chętnie go zje. Według mnie te dwa sosy się różnią, ale oba są równie dobre.


Skojarzenie z Józkiem nie pozwoliło Dziecku zjeść go w naleśniku, zażądał bułki. Ja natomiast nafaszerowałam nim naleśnik i jeszcze posypałam sobie serem fontina, który pozostał mi od niedzielnych stromboli.

Oba przepisy - na sos oraz przyprawę taco - znalazłam na blogu Brown Eyed Baker. Choć w tym przepisie autorka nie używa swojej własnej przyprawy, ja postanowiłam wykorzystać mój taco mix, który zrobiłam wczesną jesienią i ani razu z niego nie skorzystałam...

Podaję więc przepis lekko zmodyfikowany oraz osobno oryginalny przepis na mieszankę. Nie zrobiłam żadnych notatek przy tym przepisie i nie jestem w stanie powiedzieć w jaki sposób zmieniałam proporcje lub co pominęłam. Myślę, że w tym przypadku nie ma to aż takiego znaczenia, ale podejdźcie ostrożnie do  tych wartości. Jeśli nie lubicie ostrego, zacznijcie od mniejszej ilości chili w proszku - zawsze będzie można potem dosypać.

Jeśli nie chcecie robić większej ilości przyprawy - po prostu użyjcie wszystkich wymienionych (z wyjątkiem skrobi kukurydzianej), w mniejszych ilościach.

Taco mix:

1/4 szklanki i 3 łyżki chili w proszku
łyżka i 1/2 łyżeczki mielonego kuminu
łyżka i 1/2 łyżeczki słodkiej papryki w proszku
łyżka i 1/2 łyżeczki soli
łyżka i 1/2 łyżeczki zmielonego pieprzu
łyżka skrobi kukurydzianej
1 i 3/4 łyżeczki suszonego czosnku
1 i 3/4 łyżeczki suszonej cebuli
1 i 3/4 łyżeczki suszonego oregano
łyżeczka płatków chili lub 1/2 łyżeczki pieprzu cayenne

Wszystkie składniki wymieszać i przesypać do czystego słoiczka. Przechowywać zamknięte, w temperaturze pokojowej.

Sos:

łyżka oleju
1/2 kg zmielonej wołowiny
cebula
taco mix - 2 łyżki lub więcej/mniej
3/4 szklanki passaty pomidorowej
1/2 szklanki wody
2 łyżeczki czerwonego octu winnego

Cebulę drobno pokroić, wrzucić na rozgrzany olej, zeszklić przez kilka minut. Wsypać przyprawę taco, przesmażyć chwilę (uwaga, papryka lubi się przypalać), dodać mięso, obsmażyć dokładnie aż zmieni kolor na brązowy. Zalać passatą i wodą, wymieszać, zmniejszyć ogień, przykryć i dusić 25 minut. Spróbować i ewentualnie doprawić solą lub/i taco mix.

Komentarze