Pomarańczowe muffiny Nigelli

To były pierwsze muffiny, które kiedykolwiek upiekłam. Mam do nich sentyment.

Zakochałam się w nich od razu, jak również w samym procesie przygotowania muffinów (miska suchych składników, miska mokrych, żadnego miksera, chwila mieszania widelcem i voilà! Gotowe).

Piekłam je dość często, a potem o nich zapomniałam, wśród miliona nowych przepisów do wypróbowania.

Przypomniałam sobie o nich wczoraj wieczorem, kiedy Młodsze Dziecko już spało, a Starsze znów zaczęło jęczeć, że ferie się skończyły i on nie chce iść do szkoły.


Starałam się go pocieszyć różnymi sposobami. Mówiłam, że dobrze go rozumiem, że jest mu smutno i źle, ale jutro będzie lepiej. Spotka się z kolegami, będzie nowy dzień, spojrzy na to inaczej. "O! A może upiekę wam na śniadanie muffiny, co?" - spytałam, chcąc jakoś rozświetlić jego czarne myśli.

- Czy Ty zawsze musisz myśleć o jedzeniu?? - odparł z rozpaczą w głosie, nie podniesiony na duchu ani trochę.

No, tak.

Chciałam dobrze.

Zapomniałam, że to raczej Młodszego można omamić obietnicą  dobrego jedzenia. Starszy je po to, żeby żyć.

Widząc, że rozkręca się w pogrążaniu w otchłani rozpaczy, posłałam go więc do łóżka, domyślając się, że nic tu już nie zdziałam.

Rano wstałam wcześniej i upiekłam muffiny, licząc na to, że ich zapach i smak trochę poprawi mu humor.

Obaj byli zaspani i tak samo niechętni do wstawania. Młodszy otrzeźwiał na widok jedzenia, Starszy nadal siedział skulony i skwaszony. Jego myśli krążyły wokół pójścia do szkoły i zupełnie obojętne było mu to, co miał na talerzu. Zanim zjadł, zdążyli się jeszcze pokłócić (o, losie!), spakował plecak i ubrał się, fukając na wszystkich i złorzecząc. Liczyłam w myślach do 10 wiele, wiele razy.

W końcu jednak nie wytrzymałam i zapytałam, czy aby odrobinę nie przesadza - wszak nie idzie na front ani na operację serca, tylko do szkoły.

Spojrzał z wyrzutem, ale przestał mamrotać. 


A muffiny? Tak samo smaczne, jak drzewiej bywało. Nie za słodkie, więc można zjeść je z dżemem albo zrobić lukier (np. z sokiem z pomarańczy). Mnie jednak smakują takie, jakie są. 

Zamroziłam resztę, będą na kolejne śniadania.


Przepis na 12 sztuk (Nigella gryzie, Nigella Lawson):

75g masła
250g mąki pszennej
25g mielonych migdałów
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
kopiasta łyżeczka proszku do pieczenia
75g cukru
starta skórka z pomarańczy
100ml świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy (jedna powinna wystarczyć)
100ml mleka
jajko

Nagrzać piekarnik do 200C góra/dół. Blachę do muffinków wyłożyć papilotkami.

Masło roztopić i lekko ostudzić.

W dużej misce wymieszać widelcem mąkę z migdałami, proszkiem, sodą, cukrem i skórką z pomarańczy.

W drugiej misce wymieszać widelcem sok i mleko, jajko i ostudzone masło. Wlać mokre składniki do suchych i wymieszać widelcem. Ciasto będzie grudkowate, takie ma być. Nie wolno mieszać zbyt długo, a użycie miksera jest zakazane.

Nałożyć łyżką ciasto do papilotek, piec 20 minut. Studzić na kratce. Najlepsze na ciepło. Można zamrozić (bez papilotek).


Komentarze