Babka cytrynowo-migdałowa

Przepyszna, miękka, nie sucha, pachnąca cytryną i migdałami.

Przypadkiem weszłam na blog Two Peas & Their Pod i znalazłam to. Stwierdziłam, że upiekę to teraz, zaraz.

To znaczy po powrocie z pracy.

Żadnego miękkiego masła, które powinnam wyjąć wcześniej z lodówki. Cytryny, migdały i ekstrakty - tak istotne w tym przepisie - posiadałam, więc mogłam plan zrealizować.


Chciałam oderwać się od przykrych myśli i zrobić coś relaksującego. 

W ciągu dnia dwie koleżanki w pracy płakały w mojej obecności. Jednej złamano serce, druga drugi raz w ciągu tego samego tygodnia dowiedziała się o poważnej chorobie w bliskiej rodzinie.

Co mogłam zrobić? Słowa pocieszenia zabrzmiały trochę pusto. Ale mogłam pogłaskać je po plecach i wspólnie chwilę pomilczeć.

Moje problemy znów trochę zmalały w obliczu doświadczeń innych ludzi.

Co prawda, gdy dziś rano mój samochód po raz kolejny mnie zaskoczył i postanowił nie zgasnąć, kiedy zaparkowałam go pod pracą, nie byłam w stanie powiedzieć sobie ze stoickim spokojem, że są gorsze nieszczęścia. Byłam spanikowana i chciało mi się płakać.

Nie odpalił mi już wiele, wiele razy. Straszył kontrolkami, dymił, nie pozwalał zamknąć maski. Ale jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się nie zgasnąć po wyłączeniu stacyjki.

Poprosiłam obcego człowieka o pomoc w odłączeniu akumulatora. Miły facet zgodził się bez wahania i poprosił o klucz do odkręcenia śrub.

Oczywiście klucza nie posiadałam.

Znalazłam kombinerki. Dały radę.

- Ale wie pani co - rzekł mężczyzna, powoli odkręcając śrubę - obawiam się, że to nic nie da. Silnik już zaskoczył i będzie pracował nawet po odłączeniu akumulatora.

Panie, co pan - pomyślałam. Widział ktoś, żeby samochód chodził bez akumulatora?

- To chyba niemożliwe - powiedziałam ostrożnie i zamilkłam, widząc jak odłączony kabel dynda luźno, a silnik pracuje jak złoto.

Mój świat legł w gruzach. Cuda, dziwy, lada chwila zacznę chodzić po wodzie.

Pan się poddał, grzecznie stwierdził, że niestety nie jest w stanie pomóc, ja siłą woli powstrzymałam się od zaszlochania mu w kamizelkę, wzięłam się w garść i postanowiłam pojechać do najbliższego warsztatu. Wsiadłam, wcisnęłam sprzęgło, by wrzucić jedynkę i bez szczególnej nadziei ostatni raz spróbowałam przekręcić kluczyk.

Silnik zgasł.

Halleluja!

Opuściłam pojazd czym prędzej i pobiegłam do pracy w podskokach, postanawiając w locie, że martwić się będę później.

Po spożyciu dwóch pączków, które dziś serwował mój zakład pracy (Tłusty Czwartek!), odzyskałam spokój i jasność umysłu. Umówiłam się do poleconego mechanika i odstawiłam mu auto od razu po pracy.

Dodam tylko, że tam też nie zgasło. Ale to już chwilowo nie był mój problem.

Oprócz tego dziwnego zjawiska będzie jeszcze trzeba naprawić kilka innych rzeczy. Już mi trochę słabo na myśl o kosztach, ale trudno. Samochód naprawić trzeba, a - teraz już mogę sobie to powiedzieć - są gorsze nieszczęścia.

A wracając do babki - jest cudowna.


Nie potrzeba nawet miksera do jej przyrządzenia.

Ale ekstrakt migdałowy być musi. Obowiązkowo.

Nie, nie można zastąpić go olejkiem/aromatem migdałowym. To nie będzie to samo, niestety.

O ile ekstrakt z wanilii uważam za trochę przereklamowany (daję za mało?) i myślę, że można się bez niego obejść, o tyle naprawdę warto zainwestować w ekstrakt migdałowy. Daje spektakularny efekt.

Żałuję tylko, że nie użyłam mleka migdałowego, pewnie byłaby jeszcze smaczniejsza. Akurat nie miałam, a przecież musiałam upiec JUŻ.

Cóż, trzeba będzie powtórzyć!

Lukier robiłam na oko, więc nie mogę podać swoich proporcji. Sypnęłam cukru pudru, wcisnęłam sok z cytryny i parę kropli ekstraktu migdałowego. Przepiszę więc ilość z oryginalnego przepisu.




Przepis (z niewielkimi modyfikacjami):

1 i 1/2 szklanki mąki pszennej
szczypta soli
łyżeczka proszku do pieczenia
3/4 szklanki cukru
starta skórka z cytryny
3/4 szklanki mleka migdałowego (lub zwykłego)
1/2 szklanki oleju
2 duże jajka
sok z połowy cytryny
łyżeczka ekstraktu z wanilii
łyżeczka ekstraktu z migdałów (nie pomijajcie, proszę...)

lukier: 
szklanka cukru pudru
1 i 1/2 łyżki soku z cytryny
łyżeczka ekstraktu z migdałów

płatki migdałowe do dekoracji

Piekarnik nagrzać do 180C góra/dół. Keksówkę 22x12cm wysmarować masłem.

W dużej misce wymieszać mąkę z solą i proszkiem. W małej miseczce umieścić cukier i skórkę z cytryny - palcami rozetrzeć skórkę z cukrem. Dodać do mąki i wymieszać.

W innej misce wymieszać mleko migdałowe z olejem, jajkami, sokiem z cytryny, wanilią i migdałowym ekstraktem. Ostrożnie wlać do suchych składników i wymieszać łyżką lub widelcem. Przełożyć do foremki.

Piec 55-60 minut (piekłam w większej formie, 14x24cm i wystarczyło 40 minut), do suchego patyczka. Postawić na kratce, po 15 minutach ostrożnie wyjąć z formy i dalej studzić na kratce.

Wystudzone posmarować lukrem (wszystkie składniki dokładnie utrzeć łyżką) i posypać migdałami.



Komentarze