French dimpled rolls

Czyli bułki z przedziałkiem.

Wyglądają znajomo, prawda? Podobno są specjalnością belgijską i francuską, ale mnie się wydaje, że to nasze zwykłe, polskie bułki. Przynajmniej ja po takie chodziłam do sklepu, który nazywał się "U Stefana" i mieścił się na ulicy Zygmuntowskiej w Kołobrzegu.

Prawie każde wakacje spędzałam w tym mieście, u babci lub cioci.

U babci chodziłam do czerwonego kiosku po chleb dobrze wypieczony. Niestety, nigdy te słowa nie padły z moich ust, bo było to dla mnie niewytłumaczalnie krępujące. O wiele prościej było powiedzieć po prostu: "jeden chleb poproszę".

Będąc u cioci natomiast, często zgłaszałam się na ochotnika i leciałam rano do Stefana, jako ta z czterech dziewczyn, która budzi się najwcześniej i od razu jest głodna. Z kartką zapisaną ciocinym pismem zbiegałam po schodach, mijając napis AC/DC, potem "Kobranockę" na murze, pasmanterię i sklep masarniczy na rogu, wbiegałam po dwóch schodkach do sklepu, macając nerwowo kieszeń spodenek, czy aby na pewno mam pieniądze i już mogłam kupować: "4 bułki poznańskie, 4 wrocławskie, 2 serki homo, litr mleka".

I żółty ser do sandłiczy.

Choć sandłicze były raczej na kolację, śniadanie kojarzy mi się ze świeżymi bułkami i cudownymi serkami homogenizowanymi, w dużych pudełkach, z kołobrzeskiej, nieodżałowanej - bo już nie istniejącej - mleczarni.

Więc jak można pisać, że taka bułka to belgijski specjał?

Dziś już nie pamiętam, którą z bułek nazywano poznańską, a którą wrocławską. Wiem tylko, że jedna miała przedziałek, a druga była gładka. Nieważne - i tak w różnych częściach Polski nazywano je inaczej. 

Dziś po południu upiekłam podobne bułki. Nie tak chrupiące, jak tamte, ale równie smaczne.

Zwłaszcza w porównaniu z dzisiejszymi bułkami, które są w sklepach. Rzadko które bywają dobre.

Przepis pochodzi z Moich Wypieków.

Zamiast 10 bułek, zrobiłam 8, bo Starsze Dziecko prosiło o duże bułki. Nie wyszły aż tak duże, jak się spodziewałam, ale uznał, że takie są w porządku.

Użyłam samej wody (mleko wyszło) i mąki pszennej bułkowej, typ 650. Jako, że zima hula mi po mieszkaniu, dałam więcej drożdży, jakieś 25g. Piekłam 13 minut.


8 bułek, a tyle wspomnień.


Komentarze