Pesto szpinakowe

Jeszcze kilka lat temu na szpinak nawet bym nie spojrzała.

Kojarzył mi się jedynie z ohydną zieloną paćką, zabielaną śmietaną, parującą czosnkiem. Tak przygotowywała go moja Mama.

Moja Mama gotuje najlepiej na świecie. Naprawdę!!

Kocham jej potrawy, jej wypieki, wszystko co wyjdzie spod jej ręki.

Ale szpinak w takiej wersji był dla mnie nie do przejścia.

Na pewno wpływ na to miał czosnek, którego nie cierpiałam w dzieciństwie. Do tego byłam dziwakiem, jedzącym kilka-kilkanaście produktów, a szpinak do nich nie należał.

Z biegiem lat zaczęłam jeść coraz bardziej różnorodnie (choć nadal wiele rzeczy mi nie smakuje) i w końcu sama sięgnęłam po szpinak.

Najpierw mrożony - uduszonym na patelni z camembertem wypełniałam cannelloni.

Potem różne zapiekanki, aż w końcu doszłam do pesto szpinakowego, znalezionego na Kwestii Smaku.

 

Stanowczo oświadczam, ze nie jest to zmiksowany ufoludek.

Ociupinkę zmieniłam proporcje, a pestki dyni zastąpiłam słonecznikiem. Nie podaję też go z jajkiem na twardo - posypujemy je sobie dodatkową porcją parmezanu.

Uwielbiam to pesto.

Młodszy wsuwa z nami ów zielony makaronik, aż mu się uszy trzęsą. Po obiedzie jest cały zielony (co ucieknie z widelczyka, popycha rękami).

Starszy też zielenieje na widok tego dania, ale ze zgoła odmiennych powodów...

Przepis:

250g świeżego szpinaku
ząbek czosnku
garść słonecznika
łyżka oleju
3 łyżki oliwy extra vergine
4-5 łyżek startego parmezanu

Na patelni rozgrzać olej, przesmażyć pokrojony w plasterki czosnek, delikatnie, nie rumienić. Przełożyć do pojemnika blendera.

Wrzucić umyty i osuszony szpinak, przemieszać, poczekać aż zwiędnie. Delikatnie oprószyć solą i pieprzem, odparować, przełożyć do pojemnika blendera.

Wsypać słonecznik, podprażyć, wrzucić do szpinaku, dodać parmezan, oliwę, zmiksować.

Makaron ugotować al dente, odcedzić zachowując 2-3 łyżki wody, wrzucić z powrotem do garnka, dodać pesto, wymieszać, chwilę podgrzewać. Wyłożyć na talerze, posypać dodatkowym parmezanem.

Komentarze